Historické muzeum v Bielsku-Białej

Kulturní Instituce Samosprávného Slezského Kraje

JÓZEF MEHOFFER – Z MIŁOŚCI DO SZTUKI I ŻONY

Start date End date

Grafika nagłówkowa

JÓZEF MEHOFFER – Z MIŁOŚCI DO SZTUKI I ŻONY

Ekspozycja w Muzeum Historycznym w Bielsku-Białej
– Zamku Książąt Sułkowskich – od 8 kwietnia 2025

W grudniu 1933 roku tygodnik społeczno-kulturalny „Światowid” połowę 51. numeru poświęcił Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jednym z artykułów był esej W kalejdoskopie Józefa Mehoffera (1869–1946), w którym autor zawarł swe wspomnienia – a miał do czego wracać pamięcią. W latach 1887–1889 był uczniem Szkoły Sztuk Pięknych (tak jeszcze wtedy nazywała się krakowska ASP) w pracowni jej ówczesnego dyrektora Jana Matejki. Tu poznał swego rówieśnika Stanisława Wyspiańskiego, wspólnie pracowali u boku mistrza przy polichromii kościoła Mariackiego, a potem poznawali Paryż. Do tej kompanii nad Sekwaną dołączył, przybyły z Warszawy, Konstanty Laszczka. Wkrótce cała trójka, wraz z innymi rodakami o plastycznym wykształceniu, wybitnymi jednostkami młodszego pokolenia, zasiliła kadry nowej placówki dydaktycznej – pierwszej na ziemiach polskich wyższej uczelni artystycznej. Spirytus movens całego przedsięwzięcia był Julian Fałat (1853–1929), który od 1895 roku kierował krakowską wszechnicą.

Przyszedł Fałat i ludzie z początku oczom nie wierzyli: na takie stanowisko! Ktoś wprawdzie znany za granicą, przyjaciel młodości Wilhelma pruskiego, ale nie mający należytego balastu. Przy tem „akwarelista” na dyrektora Akademji! Pracownia Matejki została pomalowana na zielono, aby głowy modeli odcinały się jakby na tle lasu. W pokoju wstępnym w którym stały niegdyś foteliki cynobrowe z galonami odbywały się czasem bujne, koleżeńskie zebrania z kolacją i starym węgrzynem. Dyrektor mówił do młodszych od siebie artystów „jesteście wielcy mistrze”, uczniom stawiał przed oczy w nieokreślonym meandrze swojej nieuchwytnej elokwencji postać niedościgłej sztuki, wielkiej sztuki.

W tym czasie dawna Szkoła Sztuk Pięknych stała się Akademią; na akcie inauguracyjnym rozbrzmiewała klasyczna i rzeczywiście wytworna niemczyzna w ustach ministra, znakomitego uczonego i profesora, który przyjechał umyślnie z Wiednia. W rozmowie z profesorami wyraził się: „gdybym to mógł mieć taką akademję w Wiedniu”. Fałat w mundurze dyrektorskim, ze złotym lampasem na spodniach i złotym kołnierzem przy szpadzie w mowie swej do ministra skierowanej, wzruszony, podniósłszy rękę przysięgał, że wszystkie siły swe oda sztuce i Akademji. Wielki i szczery artysta, dobry człowiek którego temperament eksplodował jak chciał i kiedy chciał.

Zabliskie to są czasy, aby o nich mówić ze szczegółami nazwisk. Akademja kipiała, dzieła dzisiejszych jubilatów polskiej sztuki szły w nieustannym zawrotnym tańcu przez dziesiątki stolic europejskich, paki z obrazami i rzeźbami przychodziły i odchodziły w świat daleki, kordony dzielące Polskę zdawały się nie istnieć, Warszawa i Kraków były bliższe sobie niż dzisiaj szły ręka w rękę. Tak wspominał tamten czas Mehoffer w swoich zapiskach.

Ale talent Fałata podziwiał Józef już czterdzieści lat wcześniej. W drodze z Krakowa do Lwowa w listopadzie 1893 roku w swoim dzienniku zanotował: Jechałem nocą – teraz rano, pociąg idzie przez bieluchne płaszczyzny, od czasu do czasu lasy, a raczej laski młode, szpilkowe, mimo woli przyprowadzają na myśl trudności, które by się napotkało malując je. – Przychodzi na myśl Fałat i jego obraz widziany w Krakowie teraz. Z kolei nieco ponad trzy dekady później w przemówieniu otwierającym wystawę dzieł Juliana Fałata w Krakowie Mehoffer zaznaczył: Nazwisko Fałata wypowiedziane nawet wśród ludzi prozy, oddanych codziennym zabiegom i porających się z codziennemi troskami, wywołuje w nich uczucie, że i oni gdzieś kiedyś, może w młodości, przeżywali chwile urocze podobne tym, które kazały artyście wymalować jego hymn na cześć życiodajnej przyrody.

Panowie znali się od lat i darzyli prawdziwą sympatią. Fałat na pewno obserwował artystyczny rozwój młodszego o szesnaście lat kolegi, który swe pierwsze nagrody zdobył w latach 90. XIX wieku. W 1894 otrzymał złoty medal za portret Laszczki na Powszechnej Wystawie Krajowej we Lwowie, rok później zwyciężył w konkursie na projekty witraży do katedry we Fryburgu w Szwajcarii. Już wcześniej przystąpił także do rywalizacji o wykonanie dekoracyjnych przeszkleń w lwowskiej katedrze łacińskiej, a jeden z jego kartonów został skierowany do realizacji.

Trzystronicowy list Józefa Mehoffera do Juliana Fałata; pismo odręczne, czarnym atramentem; na pierwszej stronie nagłówek i data, a na trzeciej podpis; trzecia strona zapisana w 2/3 wysokości.

Dwustronicowy list Józefa Mehoffera do Juliana Fałata; pismo odręczne, czarnym atramentem; na pierwszej stronie nagłówek i data, a na drugiej podpis; obie strony w pełni zapisane.

W 1896 roku w Berlinie zorganizowano dużą Międzynarodową Wystawę Sztuki. Była to ważna ekspozycja, w której artyści polscy prezentowali prace pod szyldem Werke polnischer Kunstler, co było niewątpliwą zasługą Juliana Fałata, o czym żywo wspominał w swych pamiętnikach. Przebywający wówczas jeszcze w Paryżu Mehoffer pisał do Fałata: W swoim czasie wspominał mi Pan Dyrektor o tegorocznej wystawie berlińskiej dodając od siebie, że pragnąłby, aby malarze polscy jak najliczniejszy udział w niej wzięli. O ile dotąd sądzić mogę, przypuszczam, że będę w stanie wysłać do Berlina dwa obrazy. Po licznych perturbacjach wyekspediował na nią dwie kompozycje – Zmierzch i Portret. Tym ostatnim był wizerunek Wandy Janakowskiej – swej przyszłej szwagierki. O malowaniu tego płótna tak pisał w liście do matki: Portret panny Wandy zaczęty na dobre, za dwa tygodnie, myślę, że będzie skończony. Naturalnie, że malowanie nie idzie tak prędko, jak z modelami, bo musze ją trochę bawić i nie nadużywać, więc to trochę uwagę rozrywa... w ogóle, żebym miał zawsze tyle chęci do malowania, co teraz, to bym był bardzo zadowolony i niczego bym więcej nie pragnął. Dotąd myślę, że będę mógł posłać ten portret do Berlina i jeszcze jeden mały pejzaż wieczorny; 3 kwietnia już tam być muszą. Fałat przysłał mi formularz uwalniający mnie od jury – więc w najgorszym razie spóźnić się mogę.

Czterostronicowy list Józefa Mehoffera do Juliana Fałata; pismo odręczne, czarnym atramentem; na pierwszej stronie nagłówek, a na czwartej podpis i data; czwarta strona zapisana do połowy wysokości.

Z kolei w styczniu 1900 roku panowie pisali w sprawie Powszechnej Wystawy w Paryżu. Przebywający wówczas we Florencji Józef Mehoffer informował Fałata: Raz już zająłem Szanownego Pana mym listem, o którym nie wiem jednak czy doszedł; pocztom włoskim nie raz zdarza się list zgubić. Odezwałem się wtedy w sprawie wystawy paryskiej i udziału w niej moich kartonów witrażowych. Mehoffer wystawił tam także pokazywany wcześniej w Berlinie portret, czyli Śpiewaczkę, za którą nad Sekwaną otrzymał złoty medal. W tym samym liście porusza również sprawę konfliktu z krakowskim środowiskiem artystycznym, które odrzuciło jego projekt fryzu do wznoszonego Pałacu Sztuki. List kończy słowami: Szanownemu Panu Dyrektorowi bardzo wdzięczny będę, jeżeli zechce mi parę słów napisać jako biorący udział w obradach Komisji – gdyż do zdania Jego miałem zawsze zaufanie – dla tego też i w tym wypadku może mi ono znacznie rzecz rozjaśnić a zwłaszcza, że zdanie artystów jest dla mnie najważniejszem. Miesiąc później Mehoffer pisał ponownie, tłumacząc się przed Fałatem z odrzucenia etatu w krakowskiej Szkole Przemysłowej. Ponieważ chodzi mi o to, aby Pan Dyrektor nie myślał że postępuję lekkomyślnie rezygnując ze starania się i co za tem idzie z proponowanej mi pomocy przepisuję obok dotyczący ustęp. Nauczycielowi zabiera Szkoła, jak mi donosi p. Rotter 30 godzin tygodniowo t.j. 5 godzin dziennie – Dla malarza byłoby to po prostu zarżnięcie się. Spieszę z przesłaniem tej wiadomości aby Szanowny Pan Dyrektor nie robił kroków ze swej strony celem zapewnienia mi tej posady. W każdym razie jeszcze raz dziękuję za okazane mi dobre chęci.

Trzystronicowy list Józefa Mehoffera do Juliana Fałata; pismo odręczne, czarnym atramentem; na pierwszej stronie nagłówek, a na trzeciej podpis i data; trzecia strona zapisana do połowy wysokości, ta strona umieszczona jest pośrodku.

Kilka miesięcy później Mehoffer zameldował się jako nauczyciel w krakowskiej ASP. Rozporządzenie C.K. Namiestnictwa z d. 12 listop. 1900 L. 108834 zawiadamia Dyrekcję Akad. że P. Minister wyznań i oświaty respektem z d. 26 października 1900 L. 29436 zamianował Józefa Mehoffera docentem dla relig. i dekor. malarstwa. W 1905 roku został mianowany profesorem, a w latach 1914–1918 i 1932–1933 pełnił funkcję rektora tejże uczelni. Przez lata wykształcił wielu wybitnych adeptów sztuki, m.in. Adama Bunscha, Ludwika Konarzewskiego, Tadeusza Makowskiego. Po latach jego dawni studenci wspominali, iż był człowiekiem ciepłym, trzymającym uczniów ze stosownym dystansem, ale zawsze spieszącym z rzeczową i fachową korektą i radą. Jednak na początku nie wszyscy bezkrytycznie przyjęli jego obecność w gronie krakowskich akademików. Leon Piniński – prawnik, kolekcjoner, polski polityk i poseł na sejm lwowski – kierował do Fałata takie słowa: W sprawie mianowań, o których Pan pisze poleciłem Radcy Reinerowi porozumieć się z Panem. Musimy bowiem mieć formalną propozycję. Załatwienie takie rzeczy nie uważam za zbyt szczęśliwe i to co do obydwóch kandydatów. Mehoffer bowiem właśnie rysuje w nieszczególny sposób – Wyspiański zaś robił w ostatnich czasach wielkie dziwactwa. Widać, że niestety brak nam talentów. Sam Fałat nie żałował swoich decyzji, a po latach w retrospektywnych Pamiętnikach pisał: do grona profesorów wprowadziłem takich artystów, jak: Stanisławski, Mehoffer, Pankiewicz, Wyspiański i Weiss. Trudno sobie wyobrazić idealniejszy zespół artystów profesorów, krzeszących ogień zapału dla sztuki polskiej, nie tylko w pracowniach Akademii, wspólnie z młodzieżą akademicką, ale i u siebie w swych pracowniach.

Trzystronicowy list Leona Pinińskiego do Juliana Fałata; pismo odręczne, czarnym atramentem; na pierwszej stronie nagłówek i data, a na trzeciej podpis; na trzeciej stronie tylko dwie linijki i podpis.

Dobre relacje Fałata i Mehoffera przetrwały lata, łączyła ich miłość do sztuki, radość tworzenia i dobre grono wspólnych znajomych. Józef nie mógł być jednak na pogrzebie swego dawnego przełożonego i kolegi po fachu. Na ręce Kazimierza Fałata przesłał kondolencyjny telegram: Nieobecny otrzymałem późno smutną wiadomość, przesyłam wyrazy żalu z powodu wielkiej straty. Trzy lata później prace obu wybitnych twórców spotkały się na Wystawie obrazów malarzy polskich oraz kilimów „Grot”, zorganizowanej w sali Strzelnicy w Bielsku w lutym 1932 roku. Była to inicjatywa charytatywna, z której dochód był przeznaczony na rzecz powiatowego komitetu dla spraw bezrobocia w Bielsku.

Druk telegramu zapisany odręcznym tekstem wykonanym ołówkiem kopiowym; jest to telegram kondolencyjny Józefa Mehoffera do Kazimierza Fałata, po śmierci jego ojca Juliana.

Józef Mehoffer był artystą bardzo uniwersalnym i wszechstronnym. Znany jest głównie jako twórca malarstwa monumentalnego – projektował polichromie i witraże, z których najsłynniejszym jest zespół okien dla katedry we Fryburgu w Szwajcarii, realizowanych w latach 1895–1935. Zaprojektował m.in.: dekoracje dla katedry wawelskiej, ormiańskiej świątyni we Lwowie, kościołów w Płocku, Przemyślu, Turku, Włocławku czy też na wiedeńskim Kahlenbergu. Niestety, z różnych przyczyn wiele z tych zamiarów nie zostało sfinalizowanych lub wykonano je tylko częściowo.

Wybrane karty katalogu Wystawa obrazów malarzy polskich oraz kilimów „GROT”; na pierwszym zdjęciu zielona okładka z czarnym tekstem – tytułem wystawy; fotografia środkowa to karta z wykazem prac Stanisława Fabiańskiego, Juliana Fałata i Stefana Filipkiewicza; trzecie zdjęcie to karta z wykazem prac Jacka Malczewskiego, Józefa Mehoffera i Ignacego Pieńkowskiego.

Artysta zajmował się także grafiką warsztatową i użytkową. Tworzył winiety i ilustracje do czasopism i książek, projekty znaczków, banknotów i plakatów. Zaprojektował m.in. afisz na inaugurację krakowskiej ASP, która pierwotnie miała się odbyć 22 października 1900 roku (ostatecznie nastąpiła 5 grudnia tegoż roku). Był autorem oprawy graficznej druków  organizowanej w 1899 roku loterii na urządzenie Muzeum Domu Matejki w Krakowie. Mehoffer współpracował z popularnym na przełomie wieków czasopismem artystycznym „Chimera”, prowadzonym przez Zenona Przesmyckiego, dla którego przygotowywał okładki i ozdobne inicjały. W 1920 roku zaprojektował jeden z plakatów propagandowych Pożyczka odrodzenia Polski, natomiast pięć lat później brał udział w konkursie Banku Polskiego. Z 31 marca 1925 roku pochodzi list, w którym można przeczytać: Bardzo mi miło potwierdzić tą depeszą z dnia dzisiejszego, w której zawiadamiam, że projekt wzoru biletu 100-złotowego, wykonany przez Pana Profesora uzyskał pierwszą nagrodę na Sądzie Konkursowym.

Jednak twórczość Józefa Mehoffera to także bogaty dorobek malarski – pejzaże, kompozycje o cechach alegoryczno-symbolicznych i portrety. Wśród tych ostatnich na szczególną uwagę zasługują konterfekty żony artysty – Jadwigi z domu Janakowskiej (1871–1956). Poznali się w Paryżu, a o początkach tej znajomości malarz pisał do swej matki w czerwcu 1894 roku: Panny mają w głowie przewrócone dawnym państwem. Papa przehulał majątek i teraz za resztki chce koniecznie z córek zrobić artystki. Starsza maluje i była już w Monachium, młodsza śpiewa i uczy się u Lampertiowej, bo już nie mogli sławniejszej nauczycielki wyszukać. Swoją drogą ta p. Jadwiga, która maluje, jest inteligentna i nie taka jak wszystkie panny bywają, ale za to jest męcząca w obejściu, bo nigdy z piedestału nadzwyczajności i oryginalności nie zstępuje. Z czasem znajomość przerodziła się w silne uczucie, zwieńczone zawarciem związku małżeńskiego w 1899 roku i wspólnym długim życiem we wzajemnej miłości i  zażyłości.

Jadwiga była prawdziwą muzą malarza. O powstałym w 1903 roku Dziwnym ogrodzie – jednym z najsłynniejszych obrazów Mehoffera, będącym jednocześnie sceną symboliczną, jak i pięknym ujęciem jego rodziny – Marcin Samlicki w 1912 roku pisał: Obraz ten jest subtelnem jakiemś wyznaniem dla żony, jest hołdem dla współtowarzyszki życia, która, jak sądząc z licznych jej portretów i podobizn, stała się natchnieniem artysty

Fotografia przedstawia obraz w formie pionowego prostokąta; jest to portret kobiety ukazanej na barwnym, wzorzystym tle; kobieta ujęta jest do pasa, ukazana w ¾ z prawego profilu, ubrana w beżowy żakiet z szerokimi ciemnoniebieskimi wyłogami.

Przez blisko 50 lat Józef Mehoffer wielokrotnie uwieczniał swoją żonę. Są to obrazy olejne, szkice i grafiki. Niektóre, jak wspomniana wyżej kompozycja, mają charakter symboliczny. Taką jest również, zrealizowana w dwóch wersjach (miękkiego werniksu i akwaforty), grafika Zuchwały ogrodnik z 1912 roku. Tytułowa postać to kościotrup w kaszkiecie, który kopnięciem wywraca konewkę, a za plecami trzyma sierp. W jego stronę spogląda kobieta ubrana w długą czarną suknię i okazały kapelusz z białym piórem, patrzy na swego „towarzysza” z pewną wyniosłością i dystansem, podkreślonymi gestem prawej ręki, z dłonią wspartą na biodrze. To oczywiście wizerunek Jadwigi. Jej rysy dostrzeżemy także na innej alegorycznej kompozycji – witrażu Vita sommnium breve. Karton został zamówiony w 1904 roku przez Antoniego Tucha, współzałożyciela krakowskiej firmy witrażowej, od 1906 roku znanej jako zakład Żeleńskich. Na podstawie tego projektu wykonano kilka szklanych realizacji. Jedno z oszkleń pełniło rolę szyldu reklamowego firmy, a w 1934 roku replika witrażu została podarowana przez zakład do zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie.

Ważnym elementem obrazów Mehoffera jest przyroda, także w kontekście ukazywania osób jemu bliskich, podpatrywanych w ich codziennym, prywatnym życiu. Takimi są m.in. dwie kompozycje powstałe w Jankówce – majątku niedaleko Wieliczki, posiadanego przez artystę w latach 1900–1919. Z 1911 roku pochodzi płótno Słońce majowe, na którym na brzegu tarasu stoi Jadwiga ubrana w żółtą suknię. Oświetlona mocnym blaskiem patrzy w dal, jakby kogoś przywoływała na podwieczorek, wszak na pierwszym planie zakomponowane jest wnętrze ze stołem i akcesoriami do podawania herbaty. Pięć lat później powstała Czerwona parasolka – chroni się pod nią zaczytana postać kobiety, siedząca na brzegu schodów. W głębi widać starannie wypielęgnowane, ukwiecone rabaty, a całość skąpana jest w mocnym letnim słońcu. Na innym płótnie Jadwiga znajduje się nie w ogrodzie, ale we wnętrzu wygodnie urządzonej zakopiańskiej willi, stoi na kwietnym dywanie, trzymając sosnową gałązkę w dłoni. W głębi widać dziecięce zabawki i siedzącego za stołem syna Zbigniewa.

Częściej jednak są to portrety, do których żona świadomie pozuje. Ukazują one piękną kobietę i jej niezwykłe stroje, a w szczególności wymyślne nakrycia głowy. Niejednokrotnie ważne jest także tło, które może być wzorzystą tapetą o bujnym secesyjnym wzorze lub mieć intensywny kolor wyraźnie kontrastujący z postacią. Niekiedy podobizna ma także podtekst alegoryczny, jak dwie wersje konterfektu Jadwigi na tle Pegaza – uskrzydlonego konia symbolizującego twórcze natchnienie artystów. 

Wizerunki te zmieniają się tak, jak zmieniała się moda i sama Jadwiga. Dwie rzeczy pozostały stałe – jej piękne stroje i niezwykła czułość, z jaką przedstawiał ją jej małżonek. Z 1929 roku pochodzi portret dojrzałej kobiety ujętej w popiersiu, lekko skręconej w heraldycznie lewą stronę. Ubrana jest w beżowoszary żakiet z ciemnoniebieskimi wyłogami, w dekolcie widoczna barwna apaszka, a na głowie fantastyczny zawój-kapelusz. Całość malowana niezwykle impresyjnie z dużym ładunkiem fowistyczno-ekspresyjnych elementów. Czytelne są one zwłaszcza w śmiałych zestawieniach barwnych farby kładzionej zarówno szerokimi pociągnięciami pędzla, jak i drobnymi, zniuansowanymi  uderzeniami. Widać to w partii dekoracyjnego, niemal abstrakcyjnego, kwietnego tła, a także w mocnym konturze podkreślającym elementy ubioru postaci. Na twarzy ten sam, niezmienny wyraz dumy i spokoju, ale też pewności siebie i stanowczości.

Obraz ten jest własnością Muzeum Narodowego w Lublinie. Prezentowany jest w ramach wymiany międzymuzealnej. Został udostępniony w zamian za wypożyczenie z bielskich zbiorów oleju Marii Dulębianki – Portretu kolegi jako poborowego do wojska – na zorganizowaną w Lublinie wystawę „Co babie do pędzla?!” Artystki polskie 1850–1950.

Kinga Kawczak

UWAGA!
Muzeum Historyczne w Bielsku-Białej – Zamek Książąt Sułkowskich, ul. Wzgórze 16
niedzielne spotkania dyskusyjne, godz. 11.00:

 

27 kwietnia 2025 – Mehoffer i Fałat – o przyjaźni artystów, prowadzenie Kinga Kawczak

Footer

Historické muzeum v Bielsku-Białej
address ul. Wzgórze 16, 43-300 Bielsko-Biała
phone kasa / ekspozycja: 33 817 13 61
e-mail sekretariat@muzeum.bielsko.pl
www www.muzeum.bielsko.pl
Sekretariat czynny: 9:00 - 14:00

Prawa autorskie. W braku odmiennego zastrzeżenia, prawa autorskie do treści niniejszej strony internetowej posiada Muzeum Historyczne w Bielsku Białej. Żadne materiały, poza materiałami określonymi jako materiały do pobrania, znajdujące się na niniejszej stronie internetowej nie mogą być reprodukowane lub przesyłane w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób bez pisemnego zezwolenia jej Właściciela. Treści w materiałach do pobrania nie mogą być w żaden sposób modyfikowane bez pisemnej zgody Właściciela tej strony internetowej.

RODO

Zastrzeżenia prawne. Właścicielem i operatorem niniejszej strony internetowej jest Muzeum Historyczne w Bielsku – Białej z siedziba przy ulicy Wzgórze 16, 43-300 Bielsko - Biała. Publikowane na stronie internetowej informacje i cenniki nie stanowią oferty handlowej w rozumieniu art. 66 Kodeksu Cywilnego. Muzeum Historyczne w Bielsku – Białej dokłada wszelkich należytych starań w celu zapewnienia rzetelności prezentowanych informacji. Istnieje jednak zawsze ryzyko pojawienia się pewnych nieścisłości.